[Uwaga! W recenzji mogą pojawić się spojlery. Jest to tylko moja własna opinia, nie każdy musi mieć takie odczucia. Recenzje mają to do siebie, że często są subiektywną oceną ich autora.]
Tytuł: Kiseijuu: Sei no Kakuritsu
Liczba odcinków: 24
Studio: Madhouse
Data wydania: 10.2014 - 03.2015
Gatunek: akcja, psychologiczne, dramat, seinen, tajemnica
Pewnej nocy na ziemie spada "deszcz meteorytów". Ale czy aby na pewno...?
Izumi Shinichi to zwykły chłopak... Do czasu tajemniczego "deszczu meteorytów". Bowiem właśnie tej pamiętnej nocy życie chłopaka się zmienia całkowicie, a w jego ciele zaczyna mieszkać "pasażer na gapę".
Historia całego anime skupia się na relacji pomiędzy głównym bohaterem, a Migim - pasożytem zamieszkującym jego prawą rękę. Pomimo różnic w sposobie myślenia i innych zasad moralnych (lub też ich braku) starają się dojść do porozumienia. W końcu najprawdopodobniej skazani są na siebie do końca życia. W tym samym czasie po całej Japonii rozchodzi się wieść o tajemniczych "rzeźnikach" - mordercach, masakrujących swoje ofiary.
Fabułą wprowadza widza dość szybko w wir akcji, Nie ma tu (przynajmniej na początku) niepotrzebnego przedłużania akcji, czy scen nie mających nic wspólnego z historią. Odcinki kończone są w ten sposób, że nie można doczekać się następnego. Z każdym kolejnym epizodem chce się wiedzieć co będzie dalej. Przedstawione wydarzenia wciągają widza w świat przedstawiony i nie są nudne jak flaki z olejem, a to się ceni!


Migi, wybierając sobie osobę do "przejęcia mózgu" trafił, cóż... źle. Izumi, jako osoba bojąca się owadów, gdy tylko zobaczyła jak pasożyt próbuje zagnieździć się odcięła mu możliwość dostania się do mózgu (w ten sposób ratując swoją własną świadomość), przez co biedak musiał pozostać w prawej ręce. Wbrew pozorom, wcale nie wyszło mu to na złe. Powiedziałabym raczej, że dzięki temu na pewno mógł się więcej nauczyć i zdobyć większą inteligencję niż inni przedstawiciele swojego gatunku. Drugim aspektem jest też to, że jako jeden z niewielu pasożytów zmienił się pod względem psychicznym (niewiele, ale jednak). Moim skromnym zdaniem to jedna z lepiej wykreowanych postaci jeśli chodzi o charakter podczas całego trwania seansu.
Tamura Reiko to kolejna postać w której zaszła chyba największa zmiana - nie tylko w sposobie postępowania ale także i w sposobie myślenia. Pasożyt, który nauczył się kochać i darzyć kogoś ciepłymi uczuciami. Aby nie zdradzać zbyt wiele z fabuły, odegrała ona dużą rolę, jeśli chodzi o badanie nad pochodzeniem swojego gatunku.

Grafika jak i animacja są bardzo ładne. Dopracowane szczegóły oraz płynność ruchów podczas walk są dużą zaletą. Kreska nie wygląda sztucznie, ani zbyt komputerowo, a postacie nie błyszczą się, jakby dopiero co nasmarowano je olejkiem.. Jeśli chodzi o muzykę - nigdy nie potrafiłam jej oceniać, jednak utwory nie były jakoś specjalnie denerwujące czy też przeszkadzające. Najbardziej moje serce skradł opening, który, wbrew pozorom naprawdę jest dobry. Po przesłuchaniu kilku innych piosenek zespołu za niego odpowiadającego muszę stwierdzić, że to jeden z ich najlepszych utworów.
Opening:
Jeśli chodzi o zakończenie to cóż... z lekka się zawiodłam. Spodziewałam się czegoś innego, ale nie było źle. Myślałam że trochę inaczej to rozwiążą, ale to było naprawdę miłe zaskoczenie. Anime na pewno posiada kilka wad, ale osobiście mnie nic nie rzuciło się w oczy. Byłam nim po prostu oczarowana. Zmusza ono do refleksji nad własnym życiem nad tym co jest "dobre", a co "złe" oraz czym tak naprawdę my, jako ludzie, jesteśmy dla tego świata. Polecam każdym fanom akcji i psychologii w jednym.
OCENA:
Fabuła: 9/10
Grafika: 8,5/10
Muzyka: 8/10
Postacie: 9,5/10
Ogółem: 9/10
[Jest to moja pierwsza recenzja więc nie jest idealna, ale mam nadzieje że jakoś tak miło się czytało. Jeśli coś było bez sensu to bardzo przepraszam.]